poniedziałek, 8 września 2008

poniedziałek, 16 czerwca 2008

Fabryka Sztuki - Promotion

Miałem niedawno przyjemność być na otwarciu pewnej galerii... Jak się wkrótce potem dowiedziałem to okazało się, że jest to nowe lokum, w którym pewna grupa ludzi chce coś robić, żeby jednak coś zrobić muszą pokonać dużo przeszkód natury materialnej. Ludziska te nie chcą nic za darmo, toteż szukają sponsora, a jak wiadomo jest to obopulna korzyść... Trzeba tylko nawiązać kontakt i przeanalizować to, co można sobie nawzajem zaoferować. Dlatego też jeśli przypadkiem zabłąka się tu ktoś z jakiegoś działu promocji i reklamy to link dla tej osoby jest po prawo w menu (linkownia) - Fabryka sztuki. Poprzez tamtą stronę bezpośrednio można nawiązać sobie kontakt i rozpocząć negocjacje...
Życzę udanych biznesów !

A dla wszystkich już nie tylko tych co od promocji są to link do galerii zdjęć cykniętych w dniu otwarcia. Tak było...

sobota, 29 marca 2008

Nieładny motylek



Tytuł: Nieładny motylek

wykonane: 22.03.2008

Jeśli podoba Ci się to zdjęcie jako tapeta to możesz sobie ją skopiować i umieścić na pulpicie monitora. Tradycyjnie wersja w blogu jest w rozdzielczości 800 x 600 px.
Poniżej podaję linki do innych rozdzielczości:

1024 x 768 px
1280 x 800 px
1280 x 1024 px

Jeśli i tym razem nie trafiłem w Twój gust to za jakiś czas zapewne będzie jakaś inna tapetka.

czwartek, 7 lutego 2008

Świat owadów i pająków

Miałem ostatnio przyjemność być na otwarciu wystawy makrofotografii autorstwa Teresy Stolarczyk, zachęcam do obejrzenia tych zdjęć bo myślę, że warto zobaczyć te prace.
Wystawa jest czynna do końca lutego w Domu Kultury "Świt" przy ul. Wysockiego 11 w Warszawie. Tutaj podaję link do strony Domu Kultury. Dojazd tam nie jest aż taki straszny jak by się wydawało... Tym którzy słabo znają Warszawę dodam, że wystarczy wsiąść w tramwaj linii 25 i zawozi on niemal na miejsce. Trzeba wysiąść w miejscu, gdzie tramwaj skręca za Cmentarzem Brudnowskim przy ul. Budowlanej i dojść kawałek ul. Wysockiego. Naprawdę warto sobie zrobić taki przerywnik od wszystkiego i zatopić myśli w świecie, którego na co dzień nie oglądamy.

wtorek, 29 stycznia 2008

Drobna zmiana

No właśnie...
Chyba musiało to nastąpić, chodzi o drobną zmianę konwencji bloga i tak jak do tej pory był to "Fotograficzny blog prozaiczny", co niezupełnie pokrywało się z tym co faktycznie było tu zamieszczone, to teraz po zmianie tytułu, bo o tym mowa ;) będzie to "Fotograficzny blog (blok) satyryczno - prozaiczny". Zmiana musiała nastąpić ze względu na to co do niego trafiało, a co jest związane ściśle z moją naturą i w gruncie rzeczy chyba dzięki temu potrafię dalej jakoś funkcjonować i nie poddawać się przeciwnościom losu.
Chodzi o moje spojrzenie na świat - czasem śmiejąc się z rzeczy błahych, kiedy indziej z zupełnie poważnych. Czasem jest to angielskie poczucie humoru, kiedy indziej bliższe Polakowi ;)
Jeśli chodzi o zawartość to nadal będzie tu trafiać treść różnej maści i będzie ona w znacznej mierze obrazowana moimi zdjęciami, które będą służyły czasem jako pożywka dla wyobraźni (chociaż zdjęcie zawsze może służyć jako taka pożywka), kiedy indziej jako przedstawienie rzeczywistości.
W jakiej proporcji będzie ten podział to na obecną chwilę nie jestem w stanie określić. Myślę, że wyjdzie to naturalnie w tzw "praniu".
Zmiana ta musiała nastąpić też z tego powodu, że czułem potrzebę zrobienia swojej strony www w poważniejszej konwencji, a nie jestem w stanie na dłuższą metę dusić w sobie swojego prześmiewczego spojrzenia na to co mnie otacza, a co jest w granicach moich zainteresowań, dlatego jeśli ktoś myśli w tym momencie, że stanie się to blog polityczny w konwencji prześmiewczej to raczej się pomyli, bo akurat polityka mnie nie interesuje na tyle dogłębnie, żebym w tą stronę ukierunkował tego bloga, co nie znaczy, że może w którymś momencie nie pojawi się tu jakiś wątek tego typu. Generalnie rzecz ujmując nadal będzie to miejsce w którym będzie można przeczytać sobie tekst luźno związany ze zdjęciem (mniej lub bardziej luźno :-) ), co nie znaczy, że zawsze będzie to wyłącznie kpina. Jak to niektórzy mówią... Myślenie nie boli, inni lubią powiedzenie, że "myślenie ma przyszłość". Osobiście jestem zwolennikiem tego drugiego powiedzenia, bo jak się patrzy na scenę polityczną (od której jestem daleki, ale mimo wszystko...) to ma się wrażenie, że jednak niektórych boli ;-) dlatego czasem zachęcam również do myślenia po przeczytaniu, bo w znacznej większości przypadków pod uśmiechem można przekazać w zupełności poważne treści. O tym oczywiście mam nadzieję przekonywać już w naszym kraju nikogo nie trzeba, wszak dzięki prześmiewczej roli kabaretu lud otrzymywał przekaz określonej treści, a władza kabaret traktowała jako swoistego rodzaju wentyl bezpieczeństwa. Na tej bazie szła informacja w sposób łatwy lekki i przyjemny. Czasy poniekąd się zmieniły. Nie ma potrzeby na taką skalę ośmieszanie władzy, co nie znaczy, że nie ma takiej potrzeby w ogóle. Potrzeba taka jest.
Tak samo jak jest potrzeba rozerwania się i oderwania się od rzeczywistości dla zdrowia psychicznego, dla odreagowania, dla odstresowania się, śmiejąc się z czegokolwiek, co rozbudzi wyobraźnię i spowoduje poprawę nastroju. Ta forma śmiechu jest mi bliższa mimo, że co niektórzy "intelektualiści" mogliby określić jako mniej inteligentną ;) osobiście wychodzę z założenia, że poziom inteligencji w dowcipie nie zawsze jest najważniejszy, znacznie ważniejsze jest to żeby śmiech był szczery, a nie taki udawany, dla towarzystwa :)
Pytanie jeszcze może się nasunąć... Po co akurat mieszać poważny blog z formą dowcipną i pomieszane to wszystko tematycznie w dodatku? Odpowiedź jest krótka. Bo takie jest życie. Wymieszane.
Pytanie kolejne, które może się nasunąć... Po co się z tym upubliczniać? W tym przypadku też odpowiedź jest prosta, choć może nieco dłuższa... Po to, żeby pokazać prawdziwą swoją naturę, a nie żeby pierwsza lepsza osoba mogła puścić plotę i żeby fałszywe wyobrażenie o danej osobie (w tym przypadku o mnie) szło w świat robiąc krzywdę, albo przynajmniej fałszując prawdziwy obraz taki, jaki każdy sam sobie kreuje poprzez to co robi, mówi, o co dba, jaki ma stosunek do ludzi, do otaczającego świata, krótko to określając - poprzez siebie. No i oczywiście po to, żeby w dobie tak masowego środka przekazu jakim jest internet móc pokazać siebie samego w formie nieprzekłamanej, a jest to bardzo ważne biorąc chociażby pod uwagę masowość i popularność środka przekazu z jakiego akurat korzystasz, oraz łatwość w jego użyciu.
Zawiało nieco poważniejszym tematem, ale to jest wpisane w prozę życia, a ten blog jest również po części prozaiczny tak więc nie czuję się w obowiązku tego w jakiś gorliwy sposób tłumaczyć :)

niedziela, 20 stycznia 2008

Nadęty jak soczek

Tytuł: jeszcze bez tytułu
Wykonane: przed chwilą

_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_

Zastanawiałem się co dorzucić do bloga, kiedy temat sam mi wpadł w oczy :)
Gwoli wyjaśnienia, zakupiony i wyżej widoczny soczek, zarówno w sklepie jak i podczas konsumpcji wykazywał się jak najbardziej zadowalającymi wartościami wizualnymi, co potem miało odzwierciedlenie w zadowalających walorach smakowych. To co się z nim stało i co widać to jest efekt tego, że jest to produkt naturalny, a jak wiadomo - natura ma swoje prawa i nimi rządzi. Tak więc po tym krótkim wyjaśnieniu przejdę może szybko do rzeczy...
Zastanawiam się mianowicie co stanie się pierwsze, czy karton z soczkiem najpierw:
1) przewróci się?
2) pęknie?
3) rozszczelni się?
Może by zacząć zbierać zakłady na tą okazję? Chociaż chyba to nie jest najlepszy pomysł - dochodzi kwestia niekwestionowanego dowodu stanu faktycznego ;) a to na obecnym etapie mogło by być podważone, bo musiałaby się zebrać jakaś wiarygodna komisja, która by bezspornie stwierdziła co miało miejsce jako pierwsze. :) Pozostaje w takim razie cieszenie się obserwowaniem... Tak przecież niewiele potrzeba do poprawy humoru :)
Swoją drogą patrząc na powyższe zdjęcie można by ukuć nowe powiedzenie mające na celu określenie zachowania co niektórych buców - nadęty jak sfermentowany soczek ;) - bez wskazywania palcem ot po prostu tak ogólnie :)

czwartek, 17 stycznia 2008

Tapetka 2


Tytuł: Bez tytułu... Chyba tak dla przekory tym razem ;) bo w zasadzie to sam się on nasuwa :)
Wykonane: 05,2005; Arkadia

_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_

Jeśli podoba Ci się to zdjęcie to tak jak poprzednim razem po kliknięciu na zdjęcie otworzy Ci się ono w formacie 800 x 600 px. Możesz sobie skopiować i ustawić jako tapetę na swoim komputerze :)
Poniżej inne rozszerzenia
1024 x 768
1280 x 800
1280 x 1024
Ciąg dalszy pieroońskiego tapetowania zapewne nastąpi, dlatego jeśli nie trafiłem w Twój gust teraz to może uda mi się to za którymś kolejnym razem.

poniedziałek, 14 stycznia 2008

Nie rycz mała, nie rycz, ja znam te twoje numery



tytuł: Nie rycz mała, nie rycz, ja znam te twoje numery

wykonane: 03.2006, W-wa

_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_

Czy tutaj potrzebny jest jakiś komentarz?...

sobota, 12 stycznia 2008

Komunikacja


Tytuł: Bez tytułu - na razie :)
Wykonane: 09.2006 W-wa,

_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_,.--.,_


Komunikacja - przepływ informacji, przemieszczanie się ludzi, porozumiewanie się, docieranie do jakiegoś miejsca, do kogoś. Do kogoś w sensie fizycznym i/lub mentalnym.
Każdy się komunikuje. Bez tego nie ma społeczności, postępu, porozumienia lub jego braku - tak, bo jak może być porozumienie, jeśli nie byłoby możliwości komunikacji nie byłoby wcześniej możliwości znalezienia osobnika z którym można byłoby nie wyrobić porozumienia. To jest jednak bardzo hipotetyczna sytuacja.
Znacznie częściej jest tak, że to właśnie możliwość komunikowania sprawia niemożność wyżej wspomnianej komunikacji. Paradoks. A jednak. Ogólnodostępność środków komunikacji sprawia, że bywa problem z komunikacją, tworzą się korki na drogach, blokują się linie telefoniczne.
Jest również pewien bardzo specyficzny problem komunikacyjny. Dotyczący komunikacji międzyludzkiej, najzwyklejszej, w formie mowy i nie jest związany z barierą językową. Czasem chciałoby się do kogoś dotrzeć. Za wszelką cenę, bo jest to ważne ze względów osobistych, czy jakichkolwiek innych, a w żaden sposób nie daje się rady tego zrobić, mimo mowy w tym samym języku, mimo wielu godzin rozmów, bywa, że mimo wspólnego - na pozór jak się później okazuje - zdania. Co więcej nie do końca wiadomo, gdzie szukać przyczyn takiego stanu rzeczy, bo powodów może być nader wiele...

  • błąd komunikacyjny - próbujesz coś komuś powiedzieć ale ten ktoś inaczej rozumie Twoje słowa - Twoje intencje (błąd komunikacyjny jest znacznie bardziej złożonym zjawiskiem, i należałoby tu rozważać to jako zjawisko socjologiczne, czasem wynikłe z problemów w percepcji, kiedy indziej jako błąd na drodze informacji od jej adresata do odbiorcy, ale nie o takie rozważania mi tu chodzi, chociaż jest to tu jak najbardziej adekwatne),
  • fałsz - próbujesz coś komuś powiedzieć, ale ten ktoś ma inne intencje i się z tym nie ujawnia,
  • ingerencja osoby trzeciej - czyli ktoś Twojemu rozmówcy powiedział, że Ty, jesteś taką, czy inną osobą i rozmówca nie odbiera Ciebie jako Ciebie tylko przez pryzmat tego, co o Tobie słyszał
  • bariery kulturowe - mimo mowy w tym samym języku i (teoretycznie) w pełni porozumienia powodem może być przynależność obu rozmówców do różnych grup społecznych - takie bariery bywają przy próbie porozumiewania się mieszkańców wsi i miast, ludzi o różnym statusie majątkowym, osób z tzw. wyższych sfer (dajmy na to wywodzących się rodzin arystokratycznych) z ludźmi o niższym statusie społecznym, polityków i szarych ludzi. Można by tak długo wymieniać. Ta grupa przyczyn bierze się z obawy przed odrzuceniem przez grupę społeczną do której należy Twój rozmówca - tylko, czy jest to wystarczający powód do wyrozumiałości?

Tak jak w trzech pierwszych przypadkach nie ma jasności w przyczynie braku porozumienia, tak w czwartej grupie przyczyny powodu tego braku rysują się nieco jaśniej. Często jednak bywa, że ów brak porozumienia w komunikacji międzyludzkiej jest wypadkową kilku tych przyczyn. Reguł jednak tu nie ma, bo ludzie są różni i nie można wszystkich mierzyć jedną miarą... Tym samym mimo wywodu długiego jak jasny gwint jesteśmy w punkcie wyjścia. No może prawie.

piątek, 11 stycznia 2008

Jeśli lubisz takie klimaty



To zdjęcie cyknąłem na pikniku lotniczym w Góraszce w 2007 r. Jak Ci się ono podoba to przygotowałem je w kilku rozmiarach. Możesz sobie kliknąć w link, skopiować do komputera i ustawić jako tapetę. Jak klikniesz w obrazek wyświetli Ci się okno ze zdjęciem w formacie 800 x 600 px, a poniżej inne formaty


1024 x 768 px

1200 x 800 px

1280 x 1024 px.

Z czasem wrzucę tu kilka kolejnych swoich zdjęć w formie tapet. Jeśli chcesz to zdjęcie w innych rozmiarach - oczywiście do użytku prywatnego - daj mi znać, przygotuję je.

czwartek, 10 stycznia 2008

wtorek, 8 stycznia 2008

Chrystusa upadłego spotkałem


Górnolotny tytuł można by sobie pomyśleć...
Może i tak. Pytanie tylko czy aby na pewno? Odpowiedź sama się nasuwa - zależy od indywidualnych przekonań określonego osobnika homo sapiens.
Nie mam zamiaru tu nikogo nawracać ani tym bardziej krzewić wiary, ot po prostu opisuję zdarzenie, kiedy to parę dni temu wyszedłem na pocztę.
Dzień był zimny - na termometrze - 7oC. Jeszcze nie zdążyłem się przyzwyczaić do takich temperatur. Nie chciało mi się wychodzić, ale akurat musiałem się wybrać, żeby sprawdzić skrytkę. Idąc tak sobie w pewnym momencie miałem wrażenie, że coś tak jakby mignęło mi pod nogami. W pierwszym momencie to zignorowałem, ale po paru krokach pomyślałem, że jak to grosik, a przyniesie szczęście to dlaczego miałby przynosić je komu innemu ;) ... Wróciłem i okazało się, że nie jest to grosik na szczęście, a różaniec. Z zamarzniętej ziemi wystawał tylko medalik, krzyżyk i kilka koralików. Od razu chciałem go podnieść bo wychodzę z założenia, że nie godzi się, by symbole wiary poniewierały się po ziemi i były deptane. Stwardniała ziemia jednak mocno trzymała różaniec i jak go chciałem wziąć to łańcuszek rozerwał się. Jego większa część została w ziemi no, ale co tam... Koraliki to nie krzyżyk i medalik. Wstałem i dalej szedłem po to, po co zamierzałem iść, kiedy w pewnym momencie przyszły mi myśli do głowy - człowieku, co ty robisz? Podnosisz czyjś krzyż? Mało masz swoich zmartwień i problemów? Cudzych ci jeszcze potrzeba? Szedłem tak po drodze mijając kapliczkę i jakby olśniła mnie w tym momencie myśl kolejna... - Tu jest lepsze miejsce dla Niego. Tak też zrobiłem - położyłem krzyżyk z medalikiem i koralikami na murku kapliczki, po czym ze spokojnym sumieniem poszedłem dalej.

piątek, 4 stycznia 2008

Od czegoś trzeba zacząć.

Najlepiej zapewne byłoby zacząć od początku, tylko pytanie od razu się nasuwa - gdzie jest ten początek?... No i drugie nie mniej ważne - od początku czego?
Od początku świata? Od początku życia? Od początku końca?
Jak na razie zacząłem od początku zdania, i to chyba był najlepszy wybór ;) a jak myślę wyszło mi nie najgorzej, bo szczęśliwie udało się zacząć wielką literą :) a łatwe to nie było, jak by nie patrzeć to zbierałem się z tym zaczynaniem parę miesięcy... ;-/
Jakieś wewnętrzne obiekcje z jednej strony, a ciśnienie napierające na zrobienie tego kroku z drugiej strony targały mną przez ten cały czas, bo jak by nie patrzeć to jest to jakieś obnażenie swojej osobowości, pokazanie swojego ja. Z drugiej strony głos rozsądku podpowiada... Człowieku - przecież i tak nie jeden raz się w jakiś sposób uzewnętrzniasz - pisząc maila, publikując stronę, wypowiadając się na forum - to o co chodzi?
No i zacząłem szukać odpowiedzi. W efekcie czego na pierwsze intuicyjne pytanie zgodnie z powiedzeniem, że jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze mogłem sobie ze spokojem odpowiedzieć przecząco, bo przyczyny szukałem w sobie. Myśląc teraz tak sobie to nawet szkoda, że nie o pieniądze tu chodzi, bo niewątpliwie miałbym problem z głowy bo odpowiedź miałbym już wtedy, a przy okazji może i parę groszy w kieszeni więcej, a w takiej sytuacji to nadal stałem przed dylematem...
Kolejna myśl jaka niewątpliwie chciała zdeprecjonować mnie w moim własnym mniemaniu zaczęła zadawać pytania czy aby na pewno będziesz miał co pokazać gościu - czy masz się z czym uzewnętrznić facet?
No i w obliczu takiego naporu, w pewnym momencie już myślałem, że jestem pokonany - niemalże pokonałem się sam... Jednak coś dalej nie dawało spokoju. Mierziło i zmuszało do walki z samym sobą. Na ratunek przyszła odsiecz w postaci myśli - czy aby na pewno jesteś pusty w środku? Czy się już wypaliłeś? Czy nie masz pytań? Wątpliwości? Przemyśleń? Żadnej wiedzy? Doświadczenia?
Chciałem być obiektywny, no i jak tak w siebie spojrzałem to się okazało, że jest dużo pytań, wątpliwości, przemyśleń, trochę jakiegoś doświadczenia...
Jak to się mi pokazało to kolejna myśl zadała pytanie - czy zgodzisz się to pokazać?
Odpowiedź na to pytanie jest na monitorze w stadium embrionalnym na obecną chwilę.
Jakkolwiek by na to nie patrzeć nasuwa mi się skojarzenie że "słowo ciałem się stało".
Jednakże, zanim słowo powstało to myśl była - z całą swoją potęgą.